Relacje pomiędzy polityką i mediami w Niemczech

Artykuł opublikowany w serwisie internetowym Koła Naukowego Zagranicznych Systemów Medialnych (systemymedialne.manifo.com, styczeń 2013)

W końcu ubiegłego roku w Niemczech rozgorzała gorąca dyskusja na temat wolności słowa i niezależności mediów. Wszystko to za sprawą telefonu rzecznika bawarskiej partii CSU do publicznej telewizji ZDF. Polityk chciał w ten sposób zapobiec emisji relacji z kongresu konkurencyjnej partii  SPD.  To nie pierwszy przypadek w ostatnich latach, kiedy istniało poważne podejrzenie, że politycy próbują wywierać wpływ na to, co i kiedy przekazują odbiorcom  niemieckie media.  W toczącej się dyskusji  przypominano nie tylko wcześniejsze próby wywierania nacisków przez polityków na media, ale także szeroko dyskutowano formę nadzoru politycznego nad nadawcami publicznymi w RFN.

———————-

Spis treści: Zamiast wstępu. Afera ZDF – CSU czyli kolejna odsłona starych dyskusji 1.  Cechy charakterystyczne niemieckiego systemu medialnego 2. Wolność prasy w prawie niemieckim 3. Model mediów publicznych w Niemczech 4. Wpływ polityków na media publiczne 5. Casus Nikolausa Brendera 6. Ingerencje w wolność prasy

———————

Zamiast wstępu. Afera ZDF – CSU czyli kolejna odsłona starych dyskusji

W niedziele 21 października 2012 r. Hans Michael Strepp, rzecznik rządzącej obecnie w Bawarii partii CSU (partia ta na poziomie federalnym współtworzy koalicję rządową z CDU i FDP),  wykonał telefon do redakcji programu informacyjnego  publicznej telewizji ZDF „heute”. Fakt ten potwierdzili zarówno przedstawiciele stacji, jak i sama CSU. Istnieją jednak duże rozbieżności, co do treści tej rozmowy.

Według ZDF telefon rzecznika CSU był jednoznaczną próbą ingerencji w treść audycji informacyjnej stacji, sam Strepp wszystkiego się wypierał. Bezsporną sprawą było jednak, to że w rozmowie z redakcją „heute” pytał on, czy redakcja jest świadoma jest tego, że ani pierwszy program telewizji publicznej ARD ani kanał informacyjny Phoenix  nie planują relacji ze zjazdu SPD  w Monachium – główni konkurenci  CSU w Bawarii. Ponadto zaznaczył, że o ile się orientuje, redakcja „heute” ma zamiar przygotować taki materiał. Sugerował przy tym, aby dziennikarze ZDF jeszcze raz przemyśleli swoją decyzję, bo ZDF będzie prezentować taką relację jako jedyna.

Podczas zjazdu bawarskich socjaldemokratów w stolicy Bawarii, popularny burmistrz Monachium Christian Ude został desygnowany na kandydata SPD na premiera landu. Landowe wybory parlamentarne w Bawarii odbędą się jesienią 2013 r. Głównym rywalem kandydata socjaldemokratów będzie obecny premier Bawarii Hans Seehofer z CSU.

Według informacji podanych przez dyrektora naczelnego ZFD Thomasa Bellutha, rzecznik CSU wysłał w ten sam dzień kilka esemesów do szefa monachijskiego studia ZDF i innych dziennikarzy stacji, aby dowiedzieć się o planowanych relacjach. Jak stwierdził redaktor naczelny stacji Peter Frey: –  Rzecznik CSU próbował w niedzielę różnymi drogami wpłynąć na relacje ZDF o innych partiach.

Sugestia czy też presja rzecznika CSU nie odniosła skutku, ponieważ ZDF nadała relację o zjeździe socjaldemokratów. Konsekwencje poniósł natomiast Strepp, który dwa dni później został zdymisjonowany przez szefa bawarskiego rządu Hansa Seehofera  – jak podano na własną prośbę rzecznika. Hans Michael Strepp pełnił tę funkcję od 2006 roku. Seehofer ustosunkowując się do całej sprawy, przyznał, że wszelka ingerencja w treści przekazywane przez media jest niedopuszczalna.

Próba interwencji rzecznika CSU w treść audycji ZDF wywołała falę oburzenia. Niemieckie Stowarzyszenie Dziennikarzy określiło całą sprawę mianem skandalu. Zachowanie Streppa spotkało się również z ostro krytyką partii opozycyjnych, których część  przedstawicieli wskazywała, że było ono inspirowane przez kierownictwo CSU. Sekretarz generalna SPD Andrea Nahles nazwała zdymisjonowanego rzecznika „kozłem ofiarnym” i zażądała dalszych wyjaśnień od sekretarza generalnego bawarskich chadeków, Alexandra Dubrindta. Podobną opinię na ten temat wygłosił również sekretarz klubu poselskiego Partii Zielonych w Bundestagu, Volker Beck – Czy jest do pomyślenia, że pracownik robi coś takiego na własną rękę? Z pewnością, nie – twierdził Beck.  Sekretarz generalny CSU w odpowiedzi na te zarzuty, zapewniał, że rzecznik jego partii nie zamierzał wpływać na treść audycji telewizji publicznej. – To nie jest w naszym stylu – mówił Dubrindt.

Telefon rzecznika CSU do redakcji ZDF to nie pierwszy przypadek w ostatnich latach, kiedy politycy w Niemczech próbowali wywierać nacisk na treści przekazywane prze media. W trakcie dyskusji jaka rozgorzała po tym incydencie jednym z głównych problemów stała forma nadzoru polityków nad mediami publicznymi. Część niemieckich komentatorów zwracała uwagę, na to że źródłem podobnych zdarzeń są tkwią w samej strukturze relacji między politykami a mediami publicznymi. W komentarzach na temat afery ZDF – CSU niemieckie media dość szeroko opisywały podobne przypadki w odniesieniu do prasy, która pozostaje w Niemczech wyłącznie w prywatnych rękach.

Dla części zewnętrznych obserwatorów próby ingerowania wolność słowa i niezależność mediów w RFN, mogą ze względu na historyczne doświadczenia wywoływać niepokój. W samych Niemczech zresztą z tych samych powodów na tego typu incydenty panuje szczególne wyczulenie. Warto w związku z tym pochylić się nad specyfiką niemieckiego systemu medialnego oraz gwarancją wolności prasy w tym kraju.

 1. Cechy charakterystyczne niemieckiego systemu medialnego

W stosowanej często w ostatnich latach typologii systemów medialnych Daniela C. Hallina i Paola Manciniego system medialny RFN został zaliczony do typu północnoeuropejskiego lub inaczej demokratycznego korporacjonizmu[1]. Systemy reprezentujące ten model wyróżniają wysokie wskaźniki czytelnictwa prasy, zewnętrzny pluralizm polityczny w prasie ogólnokrajowej, silna profesjonalizacja dziennikarstwa, rozbudowany system autoregulacji, a także silna interwencja państwa, przy jednoczesnej ochronie wolności prasy.

W przypadku czytelnictwa prasy Niemcy zaliczają do europejskiej czołówki. W 2011 r. codziennie po gazetę sięgało 72,4 proc. Niemców powyżej 14 roku życia[2]. Na marginesie warto zaznaczyć, że w RFN funkcjonuje największy rynek prasowy w Europie. W 2010 r. ukazywało się tam aż 347 samych dzienników z 1509 wydaniami regionalnymi[3].

Silny zewnętrzny pluralizm zewnętrzny, charakterystyczny dla Niemiec przejawia się jako istnienie wielu instytucji medialnych, które reprezentują poglądy lub punkt widzenia różnych grup społecznych, takich jak np. partie polityczne. W przypadku Niemiec dobrze widoczny jest on w grupie ponadregionalnych gazet prestiżowych. Z ankiety przeprowadzonej wśród rzeczników prasowych i deputowanych do Bundestagu pod koniec lat dziewięćdziesiątych, dotyczącej ich linii redakcyjnej wynikało, iż najbardziej lewicowe stanowisko zajmowała „die tageszeitung” również po lewej stronie lecz bliżej centrum sytuowały się „Frankfurter Rundschau” i „Süddeutsche Zeitung”, natomiast bliżej prawej strony sceny politycznej „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, a najbardziej na prawo „Die Welt”[4]. Także dzisiaj, mimo że podziały polityczne coraz bardziej się zacierają można się spotkać z opiniami, że na przykład „Frankfurter Allgemeine Zeitung” jest pod względem ideowym bliska CDU, a „Frankfurter Rundschau” SPD[5].

Wysoki poziom profesjonalizacji dziennikarstwa wynika natomiast po części
z przywiązywania dużej wagi do przygotowania zawodowego. Mimo, iż dostęp do zawodu dziennikarza jest w Niemczech otwarty, osoba chcąca rozpocząć karierę w mediach zazwyczaj zobligowana do odbycia wielomiesięcznych praktyk lub tzw. wolontariatu. Z kolei system autoregulacji opiera się na działalności Niemieckiej Rady Prasowej (Deutscher Presserat), która jest organizacją pozarządową i cieszy dużym autorytetem wśród środowiska dziennikarskiego i w całym społeczeństwie. Poza tym większość redakcji mediów prywatnych i publicznych posiada statuty redakcyjne, które szczegółowo regulują prawa i obowiązki dziennikarzy, a także ich relacje z wydawcami.

Silna interwencja państwa w niemieckim systemie medialnym dotyczy przede wszystkim sektora tradycyjnych mediów elektronicznych, czyli radia i telewizji. Warto mieć na uwadze, że komercyjni nadawcy programów telewizyjnych i radiowych rozpoczęli działalność w Niemczech dopiero w latach osiemdziesiątych. Stało się to możliwe na skutek orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 1981 r. w którym sędziowie zaakceptowali ideę prywatnych nadawców, pod warunkiem, że będą one przestrzegać zasad pluralizmu. Wyłączne kompetencje w dziedzinie mediów elektronicznych posiadają kraje związkowe, zgodnie z przekonaniem, że radio i telewizja stanowią ważną część dobra kulturalnego. Jednak ze względu na warunki funkcjonowania  tych środków przekazu oraz potrzebę dostosowywania prawa do regulacji europejskich landy zwierają między sobą od 1987 r. tzw. układy radiowo- telewizyjne. Przykładem landowych instytucji regulujących działalność mediów elektronicznych są Krajowe Urzędy ds. Mediów (Landesmedienanstalten). Urzędy te odpowiadają  za kontrolę nadawców komercyjnych. Mimo to występują także instytucje federalne, które zajmują się regulacją niektórych obszarów związanymi z mediami, jak np. Federalna Agencja ds. Sieci, która odpowiada m.in. za ustalanie procedur dotyczących podziału częstotliwości na cele naziemnej telewizji cyfrowej[6].

Niemiecki system medialny bywa też określany przez medioznawców jako system dualny. Dualizm ten rumiany jest w dwojaki sposób. W pierwszym ujęciu odnosi się on podziału mediów ze względu na formę własności i sposób zarządzania na prywatną prasę i publiczne radio i telewizję. Taka forma systemu dualnego występowała w RFN w okresie powojennym do połowy lat osiemdziesiątych, czyli do momentu pojawienia się nadawców prywatnych w sektorze mediów elektronicznych. Z kolei w drugim ujęciu system dualny polega na tym, iż obok publicznego radia i telewizji występuje nie tylko prywatna prasa, ale również prywatne stacje radiowe i telewizyjne[7].

2. Wolność prasy w prawie niemieckim

Wolności mediów w Niemczech nadano najwyższą konstytucyjną rangę. Podstawowe prawa w dziedzinie wolności mediów określone w art. 5 Ustawy Zasadniczej: Każdy ma prawo do swobodnego wyrażania i rozpowszechniania swoich poglądów w słowie, piśmie i obrazie oraz do zasięgania bez przeszkód informacji z powszechnie dostępnych źródeł. Zapewnia się wolność prasy oraz wolność przekazu informacji za pośrednictwem radia i filmu. Cenzura nie istnieje. Zgodnie z dalszym zapisem niemieckiej konstytucji prawa są ograniczone tylko przepisami ustaw powszechnych oraz ustawowymi postanowieniami o ochronie młodzieży i prawem do czci osobistej. Wagę jako w RFN przykłada się do wolności mediów potwierdzają także orzeczenia Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. W orzeczeniu z 1966 r., które dotyczyło afery związanej z tygodnikiem „Der Spiegel” (patrz poniżej) podkreślono kluczową rolę wolnej prasy w państwie demokratycznym. Zapisano
w nim: Jeśli obywatel ma podejmować decyzje polityczne, musi być obszernie informowany, ale musi również znać i umieć rozważyć poglądy, które wyrobili sobie inni. Prasa podtrzymuje tę stałą dyskusję, zdobywa informacje, a sama zajmuje wobec nich stanowisko i działa w ten sposób jako siła wskazująca kierunek działania w publicznych sporach. W niej wyraża się opinia publiczna (…)[8].

Według zapisów Ustawy Zasadniczej władze federalne w Niemczech mają prawo  jedynie do ustawodawstwa prasowego. Jednak do dziś w RFN nie uchwalono federalnej ustawy prasowej. Takie ustawy uchwalone są przez kraje związkowe. W konsekwencji tego w Niemczech istnieje 16 landowych ustaw prasowych. Regulują one przede wszystkim prawa i obowiązki dziennikarzy oraz warunki wydawania prasy. Zawierają one zapisy dotyczące m.in. prawo dziennikarzy do odmowy ujawnienia źródeł informacji oraz do uzyskiwania informacji od władz i instytucji państwowych. Według zapisów ustaw prasowych obowiązkiem dziennikarzy jest dbanie o przekazywanie informacji sprawdzonych co do treści i ich pochodzenia. Jak wskazuje część medioznawców dziennikarze w Niemczech są szczególnie chronieni i uprzywilejowani w porównaniu do przedstawicieli tego zawodu w innych państwach, zwłaszcza w relacjach z władzą państwową oraz w kwestii ochrony praw osobistych[9].

3. Model mediów publicznych w Niemczech

Do nadawców publicznych w Niemczech należą obecnie stacje telewizyjne i radiowe zrzeszone w ARD, czyli Wspólnocie Publicznych Instytucji Radiowo Telewizyjnych (Arbeitsgemeinschaft der Offentlich – rechtlichen Rundfunkanstalten der Bundesrepublik Deutschland) oraz stacja telewizyjna ZDF. Publiczne stacje radiowe i telewizyjne utworzone zostały przez władze poszczególnych krajów związkowych, gdyż zgodnie zapisami niemieckiej Ustawy Zasadniczej kwestie mediów nalezą do ich kompetencji.  ARD jako podmiot zrzeszający większość stacji publicznych powstała została powołana w 1950 r. na mocy decyzji landowych stacji nadawczych o wspólnym działaniu, dzięki czemu zmniejszone miały zostać koszty przygotowania i emisji programów. Poza tym powołanie ARD miało przyczynić się do wzmocnienia pozycji stacji publicznych wobec rządu federalnego[10]. Struktura i zadania ARD zostały ukształtowane w dużym stopniu na wzór brytyjskiego BBC. Wynikało to przede wszystkim z doświadczeń powojennej okupacji Niemiec. Z uwagi na silną propagandową rolę mediów w hitlerowskich Niemczech. Po wojnie alianci uznali że zastosowanie w RFN modelu znanego z brytyjskiego radia będzie najlepszą gwarancją demokratyzacji niemieckich mediów publicznych[11].

Stacja ZDF (Zweites Deutsches Fernsehen), na której audycję próbował wywrzeć nacisk rzecznik CSU, to drugi program niemieckiej telewizji publicznej. ZDF powstała jako inicjatywa premierów niemieckich krajów związkowych. W czerwcu 1961 r. podpisali oni układ państwowy o powołaniu telewizji ZDF z siedzibą w Moguncji. ZDF w odróżnieniu od ARD zarządzana jest w sposób centralistyczny. Program drugi telewizji niemieckiej podobnie, jak ARD finansowany jest z abonamentu i reklam.

Powinności i zadania mediów publicznych w Niemczech regulowane są w układach radiowo –telewizyjnych. Zgodnie z dziewiątym takim układem publiczne radio i telewizja nadają programy „służące informowaniu, kształceniu, doradztwo oraz rozrywce”[12]. Publiczne media zobowiązane są do obiektywizmu i ponadpartyjności przekazów oraz do uwzględniania zróżnicowania opinii i wyważania poglądów w ofercie i programach[13].

Kontrola i zarządzanie nad wszystkimi nadawcami publicznymi w Niemczech realizowane są przez trzy organy. Jednym z nich jest rada radiowo – telewizyjna, która zobowiązana jest do reprezentowania interesów odbiorców. Wszystkie takie rady  wybierane są przez parlamenty landowe lub bezpośrednio przez partie polityczne, zrzeszenia gospodarcze oraz związki wyznaniowe i kulturalne. Kompetencje rad uregulowane są w ustawach  radiowo – telewizyjnych krajów związkowych. Do najważniejszych z nich należy wybór intendenta i członków zarządu, zatwierdzanie budżetu oraz czuwanie nad utrzymaniem zasad kształtowania programu. Kolejnym organem jest zarząd, który odpowiada za nadzorowanie wykonania linii programowej oraz kontroluje sposób kierowania dana instytucją. Za bezpośrednie zarządzanie daną stacją radiową lub telewizyjną oraz realizację programu odpowiada intendent[14].

Warto mieć na uwadze, że bardzo istotną rolę  w nadzorze nad mediami elektronicznymi, co sygnalizowano już wyżej, odgrywa w Niemczech Trybunał Konstytucyjny. Kilkakrotnie w historii RFN sędziowie Trybunału w Karlsruhe przyczyniali się do ochrony niezależności publicznych mediów elektronicznych w sytuacji, gdy rząd federalny lub rządy krajów związkowych dążyły wzmocnienia swojej kontroli nad nimi[15]. Przykładem takiej sytuacji była próba powołania  na początku lat sześćdziesiątych przez rząd Konrada Adenauera drugiego programu niemieckiej telewizji, który miał być mu podporządkowany. Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniu wydanym 1961 r. stwierdził, że takie działanie jest niezgodne z prawem i sprzeczne z zasadą wolności mediów. Sędziowie argumentowali, że działania rządu federalnego naruszają wyłączność kompetencji landów w dziedzinie radia i telewizji oraz zasadę, że nadawanie programów jest zadaniem publicznym i związku z tym nie może stanowić przedmiotu działalności władz federalnych.

 4. Wpływ polityków na media publiczne

To właśnie nad problem zarządzania i nadzoru nad mediami stał się ważnym elementem dyskusji, która rozgorzała po telefonie rzecznika CSU do ZDF. Z uwagi na to, że partie polityczne w landach mają swoich przedstawicieli w radach radiowo – telewizyjnych, bardzo często instytucje te w krajach związkowych odzwierciedlają układy partyjne. W toczącej się na ten temat dyskusji można było usłyszeć, że rady radiowo – telewizyjne stanowią w rzeczywistości „równoległe parlamenty”[16]. Przez wiele lat, jak i obecnie można też w Niemczech spotkać się z określeniem „czerwonych” lub „czarnych” stacji radiowych i telewizyjnych, zdominowanych przed przedstawicieli SPD bądź CDU.

W obsadzaniu stanowisk w niemieckich mediach publicznych, podobnie jak w Polsce bardzo często stosowana jest zasada „podziału łupów”. Prowadzi to do tego, że mimo zagwarantowania reprezentacji dla społecznie ważnych grup, około 50 procent organów kontrolujących i zarządzających  media publicznymi obsadzana jest przez członków rządów lub instytucji ustawodawczych. I tak na przykład w czternastoosobowym zarządzie ZDF spośród polityków zasiadają w nim między innymi: wieloletni premier Nadrenii – Palatynatu Kurt Beck z SPD, premier Bawarii Horst Seehofer, premier Saksonii Stanislaw Tillch (CDU), premier Brandenburgii Matthias Platzeck (SPD)  oraz pełnomocnik  rządu federalnego  ds. kultury i mediów Bernd Neumann (CDU)[17].

Przywoływani wyżej  Hallin i Mancini sklasyfikowali model niemieckich mediów publicznych  jako model korporacyjny. W modelu tym kontrola nad nadawcami publicznymi jest podzielona między partie polityczne oraz grupy o dużym znaczeniu społecznym, takie jak np. związki zawodowe czy organizacje religijne[18]. W  związku z dość silną pozycję największych partii politycznych w kontroli nad mediami publicznymi w Niemczech wydaje się, że model niemiecki stanowi formę pośrednią między modelem korporacyjnym a modelem parlamentarnym. W modelu parlamentarnym nadzór nad publicznymi mediami elektronicznymi podzielony pomiędzy partiami, zgodnie z zasadą proporcjonalnej reprezentacji.

5. Casus Nikolausa Brendera

Przed wybuchem skandalu związanego z telefonem rzecznika CSU do ZDF,  również szeroko komentowanym przykładem, który ilustrował wpływ polityków na media publiczne była sprawa odwołania redaktora naczelnego ZDF, Nikolausa Brendera. W listopadzie 2009 zarząd ZDF, w którym większość posiadali wówczas przedstawiciele chadecji zdecydował się nie przedłużać umowy ze znanym dziennikarzem, który sprawował funkcję od prawie dziewięciu lat.  W sprawę jego odwołania szczególnie zaangażowany był premier Hesji Roland Koch z CDU. Kilka miesięcy przed ogłoszeniem decyzji zarządu stacji, Koch wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” żądał nie przedłużania kontraktu z Benderem. Swoje stanowisko argumentował tym, że pod kierownictwem Bendera zbyt gwałtowanie spadały poziom oglądalności audycji informacyjnych ZDF[19]. Całkiem odmienne natomiast były wówczas opinie ekspertów. Wskazywali oni, że spadek oglądalności nie wynika z błędów redaktora naczelnego ZDF, tylko z rosnącej konkurencji nowych mediów, która w podobny sposób dotyka także programy innych stacji telewizyjnych. Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że Koch, który rozpętał dyskusje o odwołaniu Bendera, sam zasiadał w zarządzie ZDF. Nikolaus Brender kilka miesięcy później, odnosząc się do sprawy swojego zwolnienia mówił wywiadzie z „Der Spiegel”, że wpływ polityków na ZDF jest ogromny. Brender powiedział także, że w stacji funkcjonuje „system donosicieli”, w którym część redaktorów wysługuje się poszczególnym partiom.

Na początku 2010 r. Partii Zielonych w związku z udziałem Rolanda Kocha w zwolnieniu Brendera zamierzała złożyć do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o kontrolę układu państwowego o ZDF wobec zbyt dużego wpływu polityków na działalność gremiów kontrolnych i zarządzających mediami publicznymi, jednak nie uzyskał on poparcia pozostałych partii w Bundestagu (za wnioskiem poza Partią Zielonych głosowała tylko partia Die Linke). W grudniu 2010 r. wniosek w tej sprawie w imieniu swojego landu złożył do Trybunału w Karlsruhe premier Nadrenii Północnej – Westfalii Kurt Beck. Orzeczenie w tej sprawie ma być wydane w 2013 r. Z kolei sam Roland Koch na początku 2011 r. złożył rezygnację ze funkcji członka zarządu ZDF[20].

Werner Sonne[21], jeden z najbardziej doświadczonych dziennikarzy telewizyjnych Niemczech, w wywiadzie, udzielonym krótko po incydencie z udziałem rzecznika CSU mówił, że sam rzadko miał swojej karierze do czynienia z bezpośrednimi naciskami ze strony polityków[22]. Wspominał natomiast, że na biurku prezesa ARD często lądowało wieIe podobnych spraw. Regularnie dzwonili do niego z różnych partii, związków zawodowych i Kościołów. Od czasu do czasu skarżono się też u niego na reportera Wernera Sonne. Niekiedy domagano się wręcz zwolnienia go – wspominał Sonne.

6. Ingerencje w wolność prasy

Skandale związane z próbą ingerencji polityków w niezależność mediów Niemczech nie dotyczą wyłącznie nadawców publicznych. Pierwszym głośnym i do dziś uważanym za największy skandal medialny w historii powojennej RFN była tzw. afera Spiegla, która dotyczyła interwencji w wolność prasy, która jak wskazano wcześniej w całości należy do prywatnych wydawców.

8 października 1962 r. na łamach hamburskiego magazynu informacyjnego „Der Spiegel” ukazał się artykuł pt. „Warunkowo zdolni do obrony”, który dotyczył złego stanu Bundeswehry pod zwierzchnictwem ówczesnego federalnego ministra obrony Franza Josefa Straussa. Główną tezą tekstu, który bazował na wynikach kontroli NATO, było stwierdzenie, że Republika Federalna Niemiec nie byłaby w stanie obronić się przed atakiem ze strony sił Układu Warszawskiego, i że inwazja taka mogłaby być odparta tylko przy pomocy zachodnich sił nuklearnych. Ponadto artykuł zawierał szczegółowe dane na temat liczebności wojsk NATO, ich uzbrojenia, a także rozmieszczenie w razie wybuchu wojny z państwami Układu Warszawskiego.

11 października konstytucjonalista i zarazem pułkownik rezerwy Friedrich von der Heydte złożył do prokuratury doniesienie o zdradzie państwa dokonanej przez redakcję „Spiegla”.   Po zasięgnięciu opinii federalnego ministerstwa obrony, w której stwierdzono, że publikacja hamburskiego tygodnika bazowała na ściśle tajnych wewnętrznych dokumentach,  prokurator Sigfried Buback  zwrócił się do sądu o wydanie nakazu aresztowania dziennikarzy Spiegla i rewizji siedziby jego redakcji.

W nocy 26 października 1962 r. funkcjonariusze Federalnego Urzędu Kryminalnego  wkroczyli do siedziby redakcji Spiegla w Hamburgu i rozpoczęli jej rewizję. W tym samym czasie rewizję prowadzono również w mieszkaniach pięciu redaktorów tygodnika i zatrzymano obu jego naczelnych Engelsa i Jacobiego. Ujęty został także autor artykułu Conrad Ahlers, który wraz z rodziną przebywał w tym czasie na urlopie w Hiszpanii. Fakt, że sam Franz Josef Strauss nakłaniał wojskowego attaché ambasady RFN w Madrycie do zatrzymania niemieckiego dziennikarza w Hiszpanii rządzonej przez generała Franco wywołał dodatkową falę oburzenia ze strony opozycji. Wydawca Spiegla, którego również chciano ująć, sam dobrowolnie zgłosił się na policję dwa dni później.

Zatrzymanie dziennikarzy i rewizje w siedzibie redakcji wywoła ogromną burzę
w zachodnioniemieckich mediach. Całej sprawie towarzyszyło także duże oburzenie ze strony opozycji. Ówczesny kanclerz Konrad Adenauer opowiadał się po stronie Straussa. W trakcie burzliwego posiedzenia Bundestagu, broniąc postępowania ministra swojego rządu oraz działań innych organów państwa w tej sprawie mówił: Mamy do czynienia ze straszliwą zdradą ojczyzny w kraju” (…) (szemranie na sali) „Kto to mówi?” „Ja to mówię!”. Sam Strauss  próbował przekonywać posłów Bundestagu, że ma z cała sprawą niewiele wspólnego. Wkrótce wyszło jednak na jaw, że autora artykułu zatrzymano na skutek interwencji ministra obrony. Ówczesny minister spraw wewnętrznych Hermann Höcherl stwierdził na forum Bundestagu, że postepowanie Straussa było sprzeczne z prawem. Dwa dni po gorącej debacie Strauss został zmuszony do przyznania się do udziału  w zatrzymaniu  dziennikarza Spiegla. 19 listopada wszystkich pięciu ministrów rządu z ramienia FDP podało się do dymisji w proteście do zahodowania  szefa resortu obrony. 30 listopada do stanowiska ustąpił sam Strauss i  zapowiedział, że po  kolejnych wyborach do Bundestagu nie będzie uczestniczył w formowaniu rządu. Afera Spiegla w ten sposób przeobraziła się szybko ze skandalu medialnego w polityczny. Doprowadziła ona do osłabienia pozycji sędziwego już kanclerza  Adeanuera. Pod wpływem afery został zmuszony złożyć deklarację, że na jesieni 1963 r. poda się do dymisji.

Afera Spiegla miała również szeroki oddźwięk społeczny. Zdecydowana większość dziennikarzy, wydawców i stowarzyszeń branżowych stanęło w obronie dziennikarzy i całej redakcji Spiegla. W wielu miastach RFN odbyły się liczne manifestacje i demonstracje na rzecz praworządności i wolności mediów. Wydarzenie te można uznać za pierwszy wielki zryw społeczeństwa obywatelskiego w zachodnich Niemczech. Wyrazy poparcia dla dziennikarzy Spiegla oraz ostra krytyka ze strony społeczeństwa doprowadziły do zwolnienia po 103 dniach aresztu Rudola Augsteina, który najdłużej przebywał w areszcie spośród wszystkich zatrzymanych dziennikarzy.

Dwa lata później , w maju 1965 r. , Federalny Trybunał Sprawiedliwości uznał, że nie istnieją dowody wskazujące na świadomą zdradę tajemnicy państwowej przez Conrada Ahlersa i Rudolfa Augsteina, co ostatecznie zakończyło aferę Spiegla. Z kolei w przypadku Straussa, prokuratura uznała, że jego działania nosiły znamiona przestępstwa. Zarzucano mu nadużycie władzy i bezpodstawne pozbawienie wolności obywateli, co jednak nie przeszkodziło mu kontynuować politycznej kariery[23].

W ostatnim okresie  głośnym skandalem dotyczącym próby ingerencji w wolność prasy była  afera z udziałem prezydenta Christiana Wulffa, która przyspieszyła zakończenie jego politycznej kariery. Krótko przed Świętami Bożego Narodzenia w 2011 r. w tabloidowym dzienniku „Bild” ukazała się seria artykułów na temat bliskich związków prezydenta Wullfa z bogatym przedsiębiorcą, od którego Wullf pożyczył pół miliona euro. Na początku tego roku okazało się, że prezydent RFN próbował wstrzymać publikację artykułów na ten temat. Według informacji ujawnionych przez dwa czołowe niemieckie dzienniki, „Frankfurter Allgemeine Zeitung” i „Süddeutsche Zeitung” Wullf miał grozić redakcji „Bilda” zerwaniem kontaktów i pozwem sądowym.

 ***

Incydenty dotyczące ingerowanie polityków w niezależność mediów pojawiały się od początku istnienia demokratycznych państw. Nic nie wskazuje również, że zostaną one w pełni wyeliminowane. Zawsze bowiem może znaleźć się kolejny gorliwy rzecznik prasowy, który będzie przekraczał dozwolone granice w relacjach z mediami poprzez próby wywierania na nie nacisku, po to aby przypodobać się swoim przełożonym w partii. Próby ingerencji w media dokonywane  przez polityków oczywiście pojawiają się również  z różną częstotliwością w innych demokratycznych państwach i często mają duże większe konsekwencje dla życia publicznego niż Niemczech. Przykładem mogą tu być chociażby Włochy w okresie rządów Silvia Berlusconiego. Polityk ten będąc szefem włoskiego rządu nie sprawował faktyczny nadzór nad swoim imperium medialnym wykorzystując go do swoich politycznych celów, ale dążył także do porządkowania w tym celu mediów publicznych.

Omawiane wyżej przypadki skandalów medialnych z udziałem polityków ingerujących w wolność prasy wskazują, że w niemieckie społeczeństwo i media są znacznie wyczulone na takie zdarzenia. To wyczulenie wynika nie tylko z doświadczeń historycznych, ale również z poziomu kultury politycznej oraz świadomości jaką odgrywa w demokracji niezależność mediów. Historia największych medialnych skandali w RFN pokazuje również, że dziennikarze m.in. ze względu na wysoki poziom profesjonalizacji opierają się w większości ingerencjom politycznym. Taka postawa, co dobrze widać chociażby na przykładzie afery Spiegla, powoduje wzrost pozycji dziennikarzy i buduje jeszcze większe zaufanie do nich w społeczeństwie. Warto zaznaczyć, że poziom zaufania do mediów w Niemczech od wielu lat jest bardzo wysoki.  Jak wynika z badań opinii publicznej największym zaufaniem wśród Niemców cieszy radio, któremu ufa 66 proc[24]. obywateli. Kolejne miejsce zajmują telewizja (59 proc.), prasa (50 proc.) oraz Internet (27 proc.)[25].

Niemcy okres budowania niezależności mediów mają już dawno sobą, choć jak wspomniano niektórym politykom nadal trudno oprzeć się pokusie wywierania na nie nacisków. Dyskusje na temat na temat wolności mediów są bardzo potrzebne i pożyteczne. W przypadku Niemiec ważnym głosem w takiej debacie może być opisane wyżej orzeczenie w sprawie ZDF i Nikolausa Brendera, które ma zostać wydane w tym roku.


[1] D.C. Hallin, P. Mancini, Systemy medialne. Trzy modele mediów i polityki w ujęciu porównawczym, Kraków 2007, s. 67.

[2] Die deutsche Zeitungen in Zahlen und Daten, Bundesverband Deutscher Zeitungsverleger e. V., Berlin 2012, (www.bdzv.de).

[3] K. W. Janoś, Rynek prasy codziennej w Republice Federalnej Niemiec [w:] J. W. Adamowski, A. Jaskiernia (red.), Systemy medialne w XX wieku. Wspólne czy różne drogi rozwoju?, Warszawa 2012, s. 229.

[4] H.M. Kepplinger, Demontaż polityki w społeczeństwie informacyjnym, Kraków 2007, s. 27.

[5] Takie opinie o „Frankfurter Rundschau” wynikają również z faktu, że koncern Deutsche Druck – und Verlagsgeselschaft należący do SPD jest jednym ze współwłaścicieli tego dziennika.

[6] E. Stasiak-Jazukiewicz, Uwarunkowania rozwoju mediów elektronicznych w Niemczech [w:] J. W. Adamowski, A. Jaskiernia, op. cit., s. 266.

[7] B. Ociepka, System medialny Niemiec [w:] J. Adamowski (red.), Wybrane zagraniczne systemy medialne, Warszawa 2008, s. 109.

[8] Cyt. za: W. Schultz, Komunikacja polityczna, Kraków 2006, s. 64.

[9] W. Donsbach, Journalist [w:] E. Noelle-Naumann, W. Schulz, J. Wilke (red.), Fischer Lexikon,. Publizistik, Massenkommunikation, Frankfurt am Main 2004, s.86.

[10] B. Ociepka, op. cit., s. 105.

[11] Zob. szerzej: K. Koszyk, Pressepolitik für Deutsche 1945-1949. Geschichte der deutschen Presse, Teil 4, Berlin 1986.

[12] Rundfunksstaatvertrag, „Media Perspektiven Dokumentation” 2007, Nr. 1, s. 9.

[13] Ibidem.

[14] B. Ociepka, op. cit., s. 105-106.

[15] P. Humphreys, Media and Media Policy in Germany: The Press and Broadcasting Since 1945, Oxford 1994,
s. 161-162.

[16] C. Tieschky, Mit voller Kraft. Politischer Einfluss auf ARD und ZDF, FAZ.NET, 27.10.2012.

[18] D.C. Hallin, P. Mancini, op. cit., s. 32.

[19] Was haben Sie gegen Nikoalus Brender? (wywiad z Rolandem Kochem), FAZ.NET, 24.02.2009.

[20] Koch zieht sich aus ZDF-Verwaltungsrat zurück, suddeutsche.de, 21.01.2011.

[21] Werner Sonne był w latach 2004-2012 berlińskim korespondentem telewizji publicznej ARD. Przedtem był specjalnym wysłannikiem programu „ARD aktuell” oraz zagranicznym korespondentem i szefem studia w Waszyngtonie, Warszawie i byłej stolicy RFN, Bonn.

[22] Gdy politycy naciskają na media: „Nie wolno nam się ugiąć”, DW.DE, 27.10.2012, http://www.dw.de/gdy-politycy-naciskaj%C4%85-na-media-nie-wolno-nam-si%C4%99-ugi%C4%85%C4%87/a-16336378.

[23] Franz Josef Strauss od 1963 r. był przewodniczącym klubu parlamentarnego CSU w Bundestagu. W 1966 r. został ministrem finansów w rządzie Wielkiej Koalicji kierowanym przez Kurta Georga Kiessingera. Od 1978 do śmierci w 1988 pełnił funkcję premiera landowego rządu w Bawarii.

[25] Ibidem.

Dodaj komentarz