Wpływ polityków na media publiczne w Niemczech

Artykuł publikowany równolegle Na Portalu Spraw Zagranicznych (www.psz.pl, 18.02.2013)

W ostatnich miesiącach w Niemczech powraca dyskusja na temat wpływu polityków na media publiczne. Pod koniec poprzedniego roku szeroko komentowany był skandal z udziałem rzecznika rządzącej w Bawarii partii CSU, który próbował ingerować w treść programu informacyjnego publicznej stacji ZDF. W toczącej się po ujawnieniu afery debacie przypominano nie tylko wcześniejsze próby wywierania nacisków przez polityków na media, ale także szeroko dyskutowano formę nadzoru politycznego nad nadawcami publicznymi w RFN.

 Skandal określany w Niemczech jako afera ZDF – CSU rozpoczął się w październiku ubiegłego roku, po publikacji dziennika „Süddeutsche Zeitung”. Jak ujawniła gazeta w niedziele 21 października Hans Michael Strepp, rzecznik bawarskiej CSU wykonał telefon do redakcji programu informacyjnego publicznej telewizji ZDF „heute” i sugerował, aby jego redaktorzy wstrzymali relację ze zjazdu SPD w Monachium.  Według ZDF telefon rzecznika CSU był jednoznaczną próbą ingerencji w treść audycji informacyjnej stacji, natomiast sam Strepp wszystkiego się wypierał. Bezsporną sprawą było jednak, to że w rozmowie z redakcją „heute” pytał on, czy redakcja jest świadoma tego, że ani pierwszy program telewizji publicznej ARD ani kanał informacyjny Phoenix  nie planują relacji ze zjazdu SPD  w Monachium – główni konkurenci  CSU w Bawarii. Ponadto zaznaczył, że o ile się orientuje, redakcja „heute” ma zamiar przygotować taki materiał i radził, aby dziennikarze ZDF jeszcze raz przemyśleli swoją decyzję.

Kilka dni później dyrektor naczelny ZDF Thomasa Belluth podał informację, że poza telefonem  rzecznik CSU wysłał w ten sam dzień kilka esemesów do szefa monachijskiego studia ZDF i innych dziennikarzy stacji, aby dowiedzieć się o planowanych relacjach. Jak stwierdził redaktor naczelny stacji Peter Frey: –  Rzecznik CSU próbował w niedzielę różnymi drogami wpłynąć na relacje ZDF o innych partiach.

Sugestia czy też presja rzecznika CSU nie odniosła skutku, ponieważ ZDF nadała relację o zjeździe socjaldemokratów. Konsekwencje poniósł natomiast Strepp, który dwa dni później został zdymisjonowany przez szefa bawarskiego rządu Hansa Seehofera  – jak podano na własną prośbę rzecznika. Zachowanie Streppa spotkało się  z ostrą krytyką środowiska dziennikarskiego oraz partii opozycyjnych, których część przedstawicieli wskazywała, że było ono inspirowane przez kierownictwo CSU.

Afera ZDF – CSU to nie pierwszy raz, kiedy politycy związani z CSU próbowali ingerować w niezależność mediów. W 2011 r. równie głośna była sprawa nacisków rzeczniczki  prasowej jednego z ministrów rządu Bawarii na regionalną telewizje. W marcu 2011 r. w popołudniowej audycji informacyjnej Bayerische Rundfunk wyemitowany został materiał, w którym w żartobliwy i niezbyt korzystny sposób przedstawiono ministra środowiska i zdrowia Markusa Södera. Krótko po emisji programu rzeczniczka ministra Ulrike Strauß zadzwoniła do redakcji „Rundschau”, a potem także do jej szefa i usiłowała wymóc na dziennikach, aby krytyczny materiał o jej szefie nie był ponownie emitowany. Jej interwencja w odróżnieniu do działań rzecznika CSU okazała się skuteczna. Materiał na temat ministra środowiska, który ukazał się w kolejnym wydaniu programu został zmieniony i zatracił swój pierwotny wydźwięk.

Po ujawnieniu całej sprawy przez media przedstawiciele Bayerische Rundfunk,  tłumaczyli, że materiał został zdjęty z anteny z powodu jego warsztatowych uchybień. Sama Strauß nie chciała komentować całego zajścia. Jej rzecznik podczas konferencji prasowej powiedział, że Strauß interweniowała, ponieważ w jej opinii materiał nie nadawał się do emisji. Stwierdził ponadto, że jego przełożona miała do tego prawo.

Poza przypadkami ingerencji w  treść konkretnych audycji, ważnym elementem dyskusji o mediach publicznych stał się również problem zarządzania i nadzoru nad nimi. Jednym z trzech głównych organów kontrolnych w niemieckich mediach publicznych są  rady radiowo – telewizyjne, które są zobowiązane do reprezentowania interesów odbiorców. Wszystkie takie rady  wybierane są przez parlamenty landowe lub bezpośrednio przez partie polityczne, zrzeszenia gospodarcze oraz związki wyznaniowe i kulturalne. Kompetencje rad uregulowane są w ustawach  radiowo – telewizyjnych krajów związkowych. Do najważniejszych z nich należy wybór intendenta i członków zarządu, zatwierdzanie budżetu oraz czuwanie nad utrzymaniem zasad kształtowania programu.

Z uwagi na to, że partie polityczne w landach mają swoich przedstawicieli w radach radiowo – telewizyjnych, bardzo często instytucje te w krajach związkowych odzwierciedlają układy partyjne. Taka sytuacja sprzyja temu, że przy obsadzaniu stanowisk w mediach publicznych, bardzo często stosowana jest zasada „podziału łupów”. W wyniku tego, mimo zagwarantowania reprezentacji dla społecznie ważnych grup, około 50 procent organów kontrolujących i zarządzających mediami publicznymi obsadzana jest przez członków rządów lub instytucji ustawodawczych. I tak na przykład w czternastoosobowym zarządzie ZDF spośród polityków zasiadają w nim m.in.: premier Bawarii Horst Seehofer, premier Saksonii Stanislaw Tillch (CDU), premier Brandenburgii Matthias Platzeck (SPD)  oraz pełnomocnik  rządu federalnego  ds. kultury i mediów Bernd Neumann (CDU).

Dobrym przykładem ilustrującym silne wpływy polityków na nadzorze i kontroli nad mediami publicznymi jest sprawa odwołania redaktora naczelnego ZDF, Nikolausa Brendera. W listopadzie 2009 r. zarząd ZDF, w którym większość posiadali wówczas przedstawiciele chadecji zdecydował się nie przedłużać umowy ze znanym dziennikarzem, który sprawował funkcję od prawie dziewięciu lat.  W sprawę jego odwołania szczególnie zaangażowany był premier Hesji Roland Koch z CDU. Kilka miesięcy przed ogłoszeniem decyzji zarządu stacji, Koch wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” żądał nie przedłużania kontraktu z Benderem. Swoje stanowisko argumentował tym, że pod kierownictwem Bendera zbyt gwałtowanie spadał poziom oglądalności audycji informacyjnych ZDF. Całkiem odmienne natomiast były wówczas opinie ekspertów. Wskazywali oni, że spadek oglądalności nie wynika z błędów redaktora naczelnego ZDF, tylko z rosnącej konkurencji nowych mediów, która w podobny sposób dotyka także programy innych stacji telewizyjnych. Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że Koch, który rozpętał dyskusje o odwołaniu Bendera, sam zasiadał w zarządzie ZDF. Nikolaus Brender kilka miesięcy później, odnosząc się do sprawy swojego zwolnienia mówił wywiadzie z „Der Spiegel”, że wpływ polityków na ZDF jest ogromny. Brender powiedział także, że w stacji funkcjonuje „system donosicieli”, w którym część redaktorów wysługuje się poszczególnym partiom. Z kolei sam Roland Koch na początku 2011 r. złożył rezygnację ze funkcji członka zarządu ZDF.

Na początku 2010 r. Partia Zielonych w związku z udziałem Rolanda Kocha w zwolnieniu Brendera zamierzała złożyć do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o kontrolę układu państwowego o ZDF wobec zbyt dużego wpływu polityków na działalność gremiów kontrolnych i zarządzających mediami publicznymi, jednak nie uzyskał on poparcia pozostałych partii w Bundestagu (za wnioskiem poza Partią Zielonych głosowała tylko partia Die Linke). W grudniu 2010 r. wniosek w tej sprawie w imieniu swojego landu złożył do Trybunału w Karlsruhe premier Nadrenii – Palatynatu Kurt Beck. Orzeczenie w tej sprawie ma być wydane w  tym roku.

Wiele wskazuje na to, że dyskusje na temat wpływu polityków na media publiczne  w Niemczech nadal będą powracać. Sądzę, że wynika to z tego, że podobnie, jak w innych państwach,  politykom trudno jest zrezygnować z utraty całkowitej kontroli nad tak silnym instrumentem wpływu na opinię publiczną jaką są media. W obliczu ciągle narastającej mediatyzacji polityki, wizerunek polityków w mediach na kluczowe znaczenie dla rozwoju ich kariery i sukcesów wyborczych.  Z tego powodu też w przyszłości nadal mogą się pojawiać próby ingerencji w treść niezbyt przychylnych publikacji. Zawsze może znaleźć kolejny gorliwy rzecznik prasowy, który będzie przekraczał granice w relacjach z mediami, po to aby przypodobać się swoim przełożonym. Opisane wyżej przypadki wskazują, jednak że będzie się to wiązało z surowymi dla nich konsekwencjami. Niemieckie media oraz społeczeństwo są bowiem na takie incydenty bardzo uwrażliwione, o czym świadczy skala reakcji po każdym takim przypadku.

W kwestii nadzoru nad niemieckimi nadawcami publicznymi kluczowym wydarzeniem, będzie moim zdaniem ogłoszenie przez Trybunał w Karlsruhe odpowiedzi na wspomnianą wyżej skargę złożoną w związku z ze sprawą Nikolausa Brendera. Złożenie takiej skargi jest wydarzeniem precedensowym, ponieważ wcześniej Trybunał Konstytucyjny, który jest dość mocno wyczulony na kwestie związane z niezależnością mediów, nie miał możliwości zajęcia się tym problemem.  Brak orzecznictwa w tej sprawie wynikał z dość prostego powodu: nigdy nie znalazł się nikt, kto byłby zainteresowany wniesieniem tej kwestii na wokandę Trybunału Konstytucyjnego. Przez wiele lat wszystkie partie w Niemczech powstrzymywały się przed takimi działaniami, ponieważ żadna z nich nie była zainteresowana zmianą statusu quo i utratą wpływu na publicznych nadawców.

 

Dodaj komentarz